piątek, 9 października 2015

34. "Wspaniała gra, kochanie"

Był maj, pola na około Nory były całe w kwiatach. Ginny trenowała, odwiedzała bratanicę i młodych rodziców w Muszelce, pomagała w domu, spędzała czas z przyjaciółkami i czekała na powrót Harry'ego. On znowuż uczył się do egzaminów kończących drugi rok kursu aurorskiego. Była sobota, Londyn był skąpany w pięknym, majowym, popołudniowym słońcu, a w jednej z klimatycznych kawiarenek siedziało pięć przyjaciółek wesoło rozmawiając i popijając kawę.
- Hermiono, kiedy wesele? - zapytała podziwiając pierścionek Hanna - Ja bym już potańczyła.
- No to musisz jeszcze poczekać - roześmiała się brunetka - Na razie były zaręczyny, na ślub mamy jeszcze czas.
- To jeszcze nic nie ustaliliście?! - zapytała wyraźnie zdziwiona Parvati.
- Nie, na razie chcę, żeby Ron skończył kurs aurorski, wkręcił się do pracy, mamy czas - zarumieniła się Hermiona - dobra koniec o mnie, co u was?
- Cóż nigdy nie sądziłam, że szycie szat może być tak ciekawe. Naprawdę lubię moją pracę - powiedziała Parvati.
- Och, właśnie miałam pytać, uszyłabyś mi sukienkę na wesele George'a?
- Jasne, kiedy macie to wesele?
- W sierpniu - odpowiedziała Hermiona - i ja też bym prosiła jakąś sukienkę.
- Nie ma problemu, wpadnijcie jakoś na koniec czerwca, albo nawet na początku lipca to coś wymyślimy
- Jesteś wspaniała! - odpowiedziała Ginny.
- Och, nie ma o czym mówić - zaczerwieniła się Parvati - Co tam u Was?
- Nie długo czeka mnie ostatni mecz tego sezonu, a potem urlop.
- Och, to wspaniale! Kiedy? - zawołała Luna.
- Ostatni weekend maja.
- To przed moimi egzaminami! - zawołała radośnie Hanna - Znajdą się dla nas jeszcze jakieś miejsca na trybunach?
- Dla was zawsze! - uśmiechnęła się Ginny
- Wspaniale! Napisze z tego reportaż!
- Właśnie Luna, jak u Ciebie?
- Dobrze - uśmiechnęła się blondynka - Chyba idzie mi coraz lepiej. 
- Tak Luna, idzie Ci na prawdę super, czytam wszystkie twoje artykuły - Hermiona szczerze sie uśmiechnęła - Hanna, ty jeszcze nic nie mówiłaś.
- No cóż, ja nie mam aż tak ciekawie jak wy. Dalej nauka i nauka. Ale jest dobrze. Szybko mi minął ten pierwszy rok, na początku czerwca egzaminy i wakacje. 
- Właśnie! Kiedy macie urlop? - zapytała Parvati.
- Ja mam cały lipiec - odpowiedziała Hermiona.
- Ja też - odpowiada redaktorka
- I ja! - dodaje mulatka - To co robimy w te wakacje?
- Grecja? - odzywa się rudowłosa
- Brzmi cudownie!
- Teraz tylko trzeba to ugadać z naszymi facetami.
********
Maj minął wszystkim bardzo szybko i wielkimi krokami zbliżał się ostatni mecz sezonu. Mecz od którego zależało miejsce w tabeli Harpii, ale chyba nikt nie stresował się tak jak Ginny. Rudowłosa prosiła trenerkę o dłuższe treningi, a po treningach wracała wyczerpana do domu. Nadszedł ostatni piątek maja, a Harry i Ron byli w swoim niewielkim pokoju numer 19 i pakowali najpotrzebniejsze rzeczy, by wyjechać na weekend. 
- Ron, a gdzie my będziemy spać?
- U Hermiony.
- A jej rodzice się zgodzili?
- Tak, nawet są zadowoleni.
- A pomieścimy się tam?
- Tak, ja raczej będę spał z Hermioną a ty w gościnnym. Mam nadzieje, że się nie gniewasz. 
- No co ty stary! - Harry poklepał przyjaciela po ramieniu - W końcu to twoja narzeczona.
- Własnie, jak już mowa o narzeczonych, to w sprawie Ginny coś się zmieniło?
- Nie. 
********
Był już późny wieczór gdy na jednej z uliczek w Londynie ni stąd ni zowąd, pojawiło się dwóch mężczyzn. Wyższy z nich podszedł do najbliższego domu i zapukał do drzwi, po chwili otworzyła im wysoka, piękna brunetka.
- No nareszcie jesteście! - Hermiona przytuliła obu mężczyzn, a Ron pocałowała w policzek- Wchodźcie, moja mama przygotowała kolacje.
Weszli do dość dużego, skromnie, ale gustownie umeblowanego salonu, gdzie stał bogato zastawiony stół, a przy nim siedziała dwójka ludzi w średnim wieku.
- Jak miło was znowu widzieć chłopcy - uśmiechnęła się pani Granger - Bardzo was męczą w tej szkole?
- Mamo, to nie jest szkoła tylko kurs.
- Nie denerwuj się kochanie - powiedział pan Granger - No dobrze siadajcie, na pewno ta podróż was bardzo zmęczyła.
- Tato, teleportacja nie jest męcząca i zajmuje kilka sekund.
- Hermionko, dobrze wiesz, że nam nie jest to łatwo zrozumieć - odezwała się ponownie pani Granger - No w każdym bądź razie, chłopcy z pewnością jesteście głodni.
- Tak, ja bardzo - powiedział Ron.
- Ja też chętnie bym coś zjadł.
- No to siadajcie!
Po kolacji, gdy wychodzili na górę Hermiona powiedziała:
-Przepraszam, za nich, ale wiecie, oni tego nie potrafią zrozumieć.
- Hermiono! Oni są wspaniali!
- Dziękuję Harry - uśmiechnęła się czarownica - twój pokój jest na wprost. Dobranoc.
- Dziękuję, dobranoc. - powiedziawszy to Harry zauważył spojrzenia swoich przyjaciół i odezwał się ponownie - Uważajcie tam, nie chce być za wcześnie wujkiem,
- Odezwał się świętoszek - powiedział Ron i cała trójka wybuchnęła głośnym śmiechem.
********
Tymczasem w jednym z wielu pokoi wysokiego, pochylonego domu siedziała piękna rudowłosa dziewczyna. Ruda, pomimo ogromnych chęci, tej nocy nie mogła zasnąć. W jej głowie tłoczyło się tyle różnych myśli. Na pierwszym miejscu znajdował się jutrzejszy mecz. Zaraz za nim był Harry, jego czarne rozczochrane włosy, piękne, rozumne, zielone oczy i niewielka blizna w kształcie błyskawicy, jego czuły dotyk, jego ciepłe słowa, delikatne pocałunki i silne ramiona, to wszystko zaprzątało głowę Ginny bardzo często. "Zdecydowanie za często" pomyślała sobie i z dezaprobatą potrząsnęła głową. Jednak myśl powróciła bardzo szybko. Teraz kiedy go potrzebowała jego nie było i nie będzie go na meczu. Jedna niekontrolowana łza spłynęła jej po policzku, ale szybko ją otarła. Przecież nie może się rozkleić, musi być twarda. Co z tego, że dzień przed najważniejszym meczem nie miał czasu na rozmowę z nią. "Ginny Weasley nie zachowuj się jak rozwydrzona małolata" powiedział surowy głos w jej głowie. Tak, na pewno on ma dużo nauki, a ona doskonale da sobie radę bez niego. 
********
Następnego dnia Ginny wyjechała z domu dość wcześnie. Chciały z dziewczynami jeszcze pogadać i wspólnie się odstresować. Gdy wyszły na boisko były pewne, że wygrają, co zapewni im czwarte miejsce w tabeli. Ginny dosiadła miotły i wystartowała. Gra szła dziewczynom wspaniale. Ginny wbijała gol, za golem. Po ponad godzinnej grze Cho złapała znicza, a Harpie wygrały 300-100. Gdy Ginny wyszła z szatni ktoś zaklęciem zasłonił jej oczy, a chwilę po tym wylądowała u kogoś w ramionach. Pomimo, że nic nie widziała, wiedziała, że to Jego ramiona. Tylko w ramionach Harry'ego czuła się taka bezpieczna. Ciągle mając zasłonięte oczy lekko podniosła głowę i złożyła lekki pocałunek na ustach Harry'ego. Gdy rudowłosa odzyskała wzrok, zobaczyła to za czym tak tęskniła, a zobaczywszy, że są sami zmusiła się by zrobić obrażoną minę, 
- Czemu nic nie powiedziałeś?
- To miała być niespodzianka.
- To czemu nie przyjechałeś wczoraj?
- Chciałem, żebyś była wypoczęta i wyspana.
Chociaż Ginny próbowała dalej mieć obrażona minę, nie udało jej się. Po prostu musiała się uśmiechnąć.
- Masz mi coś do powiedzenia? - wyszeptała pomiędzy pocałunkami, a Harry składając pocałunek na jej szyi powiedział:
- Wspaniała gra, kochanie. 
_____________
Tak wiem, że mnie długo nie było, ale nauka, potem się jeszcze rozchorowałam i nie miałam siły na pisanie. Jednak teraz wracam ze zdwojoną siłą. Mam nadzieję, ze rozdział się podobał. Mam nadzieję, ze następny ukaże się w następny weekend, może nawet uda się coś wcześniej. Jednak proszę nie piszcie komentarzy "Kiedy następny", bo ja wchodzę na bloga najczęściej gdy zabieram się do pisania notki wiec nic wam to nie da, a ja wolałabym poczytać czy wam się podoba.